10 czerwca 2014

konfitura rabarbarowa z imbirem


Ta konfitura jest moją ulubioną :) ... kiedyś kolega z pracy po jej spróbowaniu powiedział: "Baśka powinnaś pracować w perfumerii :) " ... tak właśnie jest z tą podwójnie imbirową konfiturą z rabarbaru :) ... ZAPACH I SMAK OBŁĘDNY!!!

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 5 małych słoiczków

na konfiturę:
ok15 łodyg rabarbaru ( ja kupuję go na torby :), więc u mnie to była reklamówka)
3/4 szklanki białego cukru
sok z dwóch cytryn
2 kieliszki nalewki ananasowej lub 1/2 kieliszka wina białego
2 paczki imbiru kandyzowanego
2-3cm imbiru świeżego
skórka otarta z cytryny

A tak to się robi:
1. Rabarbar myjemy, obieramy i kroimy na kawałki ok 2cm.
2. Na dużej, głębokiej i suchej patelni roztapiamy cukier. Czekamy aż cukier lekko zbrązowieje (cierpliwie na małym ogniu) - ale się nie spali. Na skarmelizowany cukier wrzucamy rabarbar ( tutaj jest troszkę hałasu :) ) i mieszamy.
3. Wyciskamy sok z cytryn i dolewamy do zawartości patelni razem z likierem ananasowym ( ja używam likieru na bazie rumu, jeśli nie możecie go dostać można go swobodnie zastąpić innym alkoholem, lub sokiem).
4. Ścieramy skórkę z cytryny, oraz świeży imbir - dodajemy to do patelni. Następnie dodajemy kandyzowany imbir.
5. W czasie gdy rabarbar się redukuje myjemy słoiczki i pokrywki. Piekarnik nastawiamy na 160 stopni. Czyste słoiczki parzymy w piekarniku przez ok.20 minut.
6. Kiedy konfitura ma już gęstą konsystencję przekładamy ją do słoiczków ( konsystencja zależy od naszego upodobania, pamiętając jednak że konfitura gęstnieje po wystudzeniu), zakręcamy i wypiekamy w piekarniku kolejne 20 minut. Po tym czasie wyjmujemy słoiczki, ustawiamy je denkiem do góry na ściereczce do ostygnięcia. Uwaga: nie nakładamy konfitury pod samą pokrywkę, ponieważ w trakcie wypiekania może wykipieć.

Rabarbar jest bardzo wdzięcznym wkładem konfiturowym, bardzo łatwo poddaje się obróbce termicznej i ma dość zwartą konsystencję. Konfitura rabarbarowa nadaje się do kanapek, naleśników :) ... a także do podjadania prosto ze słoiczka :P
Spróbujcie jest tak łatwa że w zasadzie robi się sama :)


Smacznego!!!
Basia

01 czerwca 2014

konfitura truskawkowa z miętą



Maj i czerwiec to miesiące w których królują truskawki :) ... z lekkim opóźnieniem ale najwyższa pora rozpocząć sezon słoiczkowania pyszności :)
Jak co roku zaczynam od truskawek :)
Zazwyczaj łączę je z rabarbarem lub malinami, ale w tym roku postanowiłam dodać im jeszcze więcej lekkości i tak oto powstała lekka, świeża konfitura truskawkowo - miętowa :) ...
Połączenie tych dwóch składników trafione w 100%.

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 3 małych słoiczków

na konfiturę:
1,5 kg odszypułkowanych truskawek
1/2 szklanki białego cukru
sok z jednej dużej cytryny
15 listków świeżej mięty
2 kieliszki likieru ananasowego

A tak to się robi:
1. Truskawki myjemy odrywamy szypułki. Truskawy kroimy na ćwiartki ( można pokroić drobniej, ale mi zależało na tym aby w konfiturze zachować większe fragmenty truskawek). Uwaga: truskawki bardzo się pienią, więc nie należy wypełniać naczynia w 100%, ponieważ istnieje ryzyko że wyjdą nam z patelni.
2. Na dużej, głębokiej i suchej patelni roztapiamy cukier. Czekamy aż cukier lekko zbrązowieje (cierpliwie na małym ogniu) - ale się nie spali. Na skarmelizowany cukier wrzucamy truskawki ( tutaj jest troszkę hałasu :) ) i mieszamy.
3. Wyciskamy sok z cytryny i dolewamy do zawartości patelni razem z likierem ananasowym ( ja używam likieru na bazie rumu, jeśli nie możecie go dostać można go swobodnie zastąpić innym alkoholem, lub sokiem).
4. Redukcja truskawek wymaga cierpliwości, na niewielkim ogniu trwa to ok 1- 1,5 godziny. Mniej więcej w połowie czasu dodajemy umyte i pocięte w cienkie paseczki listki mięty.
5. W czasie gdy truskawki się redukują myjemy słoiczki i pokrywki. Piekarnik nastawiamy na 160 stopni. Czyste słoiczki parzymy w piekarniku przez ok.20 minut.
6. Kiedy konfitura ma już gęstą konsystencję przekładamy ją do słoiczków ( konsystencja zależy od naszego upodobania, pamiętając jednak że konfitura gęstnieje po wystudzeniu), zakręcamy i wypiekamy w piekarniku kolejne 20 minut. Po tym czasie wyjmujemy słoiczki, ustawiamy je denkiem do góry na ściereczce do ostygnięcia. Uwaga: nie nakładamy konfitury pod samą pokrywkę, ponieważ w trakcie wypiekania może wykipieć.

Domowe konfitury są pyszne, no i oczywiście zdrowe :). Używam ich do białego sera, na kanapki, jako dodatek do brioszki zimą, czy jako nadzienie do muffinek.


Smacznego!!!
Basia

21 maja 2014

tarta szpinakowa z łososiem


Dzisiaj danie które znika ... zanim jeszcze się pojawi :). Kultowa tarta ze szpinakiem i łososiem na widok której wszyscy pieją z zachwytu :). Zdradzam więc sekret jak uszczęśliwić gości i nie spędzić wieczności w kuchni !!! Łatwa jak diabli ;)

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 1 tarty ok. 26cm średnicy

na ciasto:
opcja 1 dla leniuchów
kupujecie gotowe świeże kruche ciasto ( od biedy może być francuskie, ale to już inny efekt)

opcja 2 dla ambitnych
produkujecie tradycyjne kruche ciasto, dodajecie 1/3 ilości cukru jaką przewiduje przepis

nadzienie cz1:
250 g świeżego fileta z łososia
oliwa z oliwek
cytryna
sól
pieprz

nadzienie cz2:
1 opakowanie świeżego szpinaku
2 ząbki czosnku
3 małe cebulki szalotki
sól
pieprz

wierzch:
1 kubeczek śmietany 30%
jajko
1 ser typu camembert
świeżo mielony pieprz

sałatka (2 porcje):
solidna garść rukoli
3 pomidorki koktajlowe
1 łyżka oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki soku z cytryny


A tak to się robi:
1. Łososia myjemy, osuszamy ręcznikiem i układamy w naczyniu żaroodpornym. Rybę solimy i pieprzymy, następnie obkładamy pokrojoną w plasterki cytryną. Przykrywamy naczynie wieczkiem, lub folią aluminiową, następnie wkładamy do nagrzanego do 190 stopni piekarnika. W zależności jak gruby jest Wasz kawałek ryby pieczemy ją od 20 do 30 minut. Pod koniec można usunąć pokrywkę i włączyć funkcję grill. Jeśli nie macie pewności czy ryba jest upieczona, spokojnie ona będzie jeszcze podlegać obróbce termicznej.
2. Blachę do tarty, lub inne płaskie naczynie przeznaczone na tartę wykładamy gotowym świeżym kruchym ciastem, jeśli zrobiliście je sami postępujecie analogicznie musicie tylko sprawić by ciasto pokryło całą blaszkę. Kiedy ciasto jest już wyklejone, dziurkujemy je widelcem ewentualnie obciążamy groszkiem do pieczenia (ja dziurkuję). Pieczemy ok 15 minut w nagrzanym do 190 stopni piekarniku - uwaga, należy sprawdzać stan ciasta, musi się podpiec ale nie spalić.
3. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki masła i dusimy pokrojone w drobną kostkę 2 cebulki. Odkładamy je.
4. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki masła i dusimy na nim pokrojony w drobną kosteczkę czosnek i cebulkę, dodajemy do tego szpinak. W oddzielnym naczynku mieszamy śmietankę, jajko doprawione solą i pieprzem (opcjonalnie można wrzucić również garść parmezanu). Do uduszonego szpinaku dodajemy 2-3 łyżki śmietany i chwilę dusimy. Resztę śmietany zachowujemy.
5. Gdy spód tarty jest podpieczony wykładamy na niego: zeszkloną cebulkę tak aby zakryła dno. Na cebuli układamy szpinak poprzetykany kawałeczkami łososia. Kroimy w plastry ser camembert i układamy go na powierzchni szpinaku, po czym zalewamy wszystko resztą śmietany z jajkiem. Na koniec pieprzymy świeżo zmielonym pieprzem i do pieca. Piekę w 190 stopniach do momentu aż wierzch będzie przyjemnie zrumieniony.
6.Rukolę wrzucamy do miseczki, pomidorki kroimy na pół. Polewamy sałatę łyżką oliwy i sokiem z cytryny, mieszamy.


Tartę kroimy jak pizzę !!! podajemy z sałatą. Można jeść ją na ciepło, ale równie pysznie smakuje zimna.
Polecam wypróbowanie jej w opcji ryba + kruche ciasto, jest to bardzo intrygujące połączenie :)

Smacznego!!!
Basia

01 marca 2014

SOUP for SICKNESS


Za oknem słońce, a ja jestem chora. Zdradziecka pogoda spłatała mi figla i uziemiła w domu na kilka dni. 
Starym babcinym sposobem staram się zwalczyć przeziębienie miodem i pysznym domowym rosołem. 
Poniżej podaję Wam przepis na pyszny klarowny, delikatny i esencjonalny rosół na cielęcinie i indyku.

Skład:
* podane ilości pozwalają na garnek ok 

1/2 kg udźca cielęcego
1/2 kg piersi z indyka

Włoszczyzna ( 4 marchewki, 2 pietruszki, seler, por)
cebula
4 ząbki czosnku

przyprawy: 5 listków laurowych, 5 ziarenek ziela angielskich, 5 ziarenek pieprzu, 2 łyżki oliwy z oliwek, 2 łyżeczki soli, oraz 2 łyżki sosu sojowego
2-3 suszone grzyby (borowiki lub podgrzybki)

natka pietruszki do posypania

na lane kluseczki:
2 jajka
3-4 łyżki mąki
szczypta soli


A tak to się robi:
  1. Mięso myjemy zalewamy zimną wodą wsypujemy 1 łyżkę soli i odstawiamy na pół godziny.
  2. W międzyczasie cebulę obieramy z łupinek i opalamy na palniku kuchenki. Obieramy włoszczyznę i czosnek.
  3. Mięso wyjmujemy z soli płuczemy i wkładamy do garnka zalewamy zimną wodą i stawiamy na dużym ogniu. Gdy woda się zagotuje przykręcamy ogień i zbieramy szumy, następnie garnek przykrywamy pokrywką i zostawiamy na maleńkim ogniu na ok. dwie godziny.
  4. Do garnka z wywarem dodajemy przyprawy oraz obrane warzywa i gotujemy pod przykryciem, kolejne półtorej do dwóch  godzin.
  5. Na 10 minut przed końcem gotowania rosołu możemy przygotować lane kluseczki (radzę przygotowywać je na bieżąco, tak przygotowane są najsmaczniejsze) - Jajka wybijamy do miseczki, roztrzepujemy widelcem, następnie sukcesywnie dodajemy mąkę, tak aby utrzeć całość na puszystą gładką masę. Mieszanka musi mieć konsystencję gęstej śmietany. Wylewamy masę cienką stróżką na osoloną gotującą się wodę. Kluseczki są gotowe gdy tylko wypłyną na powierzchnię. Jeśli wolicie grubsze kluski, można dodać więcej mąki i wykładać kluski na gotującą się wodę łyżką.
Na dnie głębokiego talerza układamy kluseczki, pokrojoną w plasterki marchewkę i niewielkie kawałki mięsa z rosołu. Całość zalewamy wywarem i posypujemy natką pietruszki.

Smacznego!!!
Basia

25 lutego 2014

razowe knedle z owocami


Od jakiegoś czasu chodzą za mną letnie smaki :). Dziś proponuję Wam razową wersję knedli z owocami. Najlepiej smakowały by ze świeżymi owocami ale skoro jeszcze nie możemy cieszyć się truskawkami i śliwkami ... chwała Ci losie za mrożonki!!! :). Ponieważ staram się unikać mąki pszennej, postanowiłam eksperymentalnie użyć mąki żytniej. Czy było warto, musicie sami spróbować!!! :)

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie ok. 22 sztuk

na ciasto:
1/2 kg ziemniaków (ugotowanych w mundurkach)
150 g mąki pszennej
150 g mąki żytniej orkiszowej
3 łyżki mielonych migdałów
szczypta soli i cukru
mąka do podsypania

nadzienie:
1 opakowanie śliwek mrożonych
cukier trzcinowy

na sos:
1 opakowanie truskawek mrożonych
sok z 1/2 cytryny
5 łyżek cukru trzcinowego
1 cukier waniliowy
2 łyżki ekstraktu waniliowego
2 kieliszki nalewki ananasowej na bazie rumu

płatki migdałów
masło

A tak to się robi:
1. Ziemniaki myjemy, zalewamy zimną wodą solimy i gotujemy do miękkości. Ostudzone ziemniaki obieramy ze skóry, kroimy na mniejsze kawałki i przeciskamy przez prasę ( lub używamy tłuczka do ziemniaków).
Do puree ziemniaczanego dodajemy 2 jajka, szczyptę soli, cukru, mielone migdały, oraz mąkę. Ciasto musi być luźne i lekko kleić się do ręki. Formujemy wałek a następnie dzielimy go na porcje (ok. 20-22 sztuki).
2. Na dłoni formujemy placki, układamy po środku wybrane owoce i podsypujemy je 1/3 małej łyżeczki cukru brązowego. Zwijamy placuszki na pół i zlepiamy brzegi, następnie formujemy w dłoni kulki.
3. Surowe knedle wrzucamy na wrzątek (maksymalnie po 5 sztuk), czas gotowania to ok 4-5 minut w zależności od wielkości kluseczek.
4. Na gorącą, dużą, głęboką patelnię wysypujemy 5 łyżek cukru brązowego i czekamy aż się rozpuści. Do płynnego cukru dodajemy rozmrożone truskawki i intensywnie mieszamy. Należy odczekać nie dłużej jak 5 minut. Do zawartości patelni dodajemy nalewkę, cukier waniliowy, sok z cytryny i ekstrakt waniliowy, mieszamy. Po 10 minutach sos jest gotowy.
5. Garść płatków migdałowych prażymy na suchej, gorącej patelni.

Na środek  talerza wylewamy 2-3 łyżki sosu truskawkowego, układamy na nim 3 knedle polane roztopionym masłem, dodajemy kilka truskawek z sosu i posypujemy całość prażonymi płatkami migdałów.

Smacznego!!!
Basia



23 lutego 2014

hello sunshine!


Hello Sunshine - Super Furry Animals

Weekend słońce :) Nie ma nic lepszego niż niedzielny spacer, zwłaszcza w tak piękny słoneczny dzień. Pewnie i wy tęsknicie za wiosną, chociaż wydaje mi się że zima tak łatwo nie odpuści zwłaszcza że o zgrozo czuje się jej niedosyt. Ale ponieważ za oknem piękne słońce wybrałam kolorowy zestaw z żółtym płaszczem w roli głównej :) 

coat / płaszcz - H&M

sweater / sweter - H&M

trousers / spodnie - Zara

bag / torebka - River Island

boots / kozaki - H&M

necklace / naszyjnik - Zara




Basia

waniliowe kluseczki z lemon curd


Najlepsze smaki dzieciństwa!!! Kto z Nas takich nie ma? :) Dzisiaj postanowiłam połączyć pyszne kluseczki waniliowe, które przygotowywała mi moja babcia, z kremem lemon curd, który jest odkryciem smakowym mojego dorosłego życia :) Bardzo delikatne kluseczki i wyrafinowany smak cytryn, pyszne odświeżające połączenie :)


Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 2 porcji

na kluseczki:
1 serek homogenizowany 200g ( ja używam Rolmlecz)
1 jajko
7 łyżek mąki pszennej
szczypta soli

na lemon curd:
sok z 3 cytryn
2 jajka
2 żółtka
200 g cukru
100 g masła
skórka otarta z jednej cytryny
2 łyżki ekstraktu waniliowego


A tak to się robi:
  1. Do garnuszka wybijamy jajka i żółtka, dodajemy cukier, otartą skórkę oraz ekstrakt waniliowy - roztrzepujemy trzepaczką. Wyciskamy sok z trzech cytryn i łączymy go z jajkami. Stawiamy miksturę na delikatnym gazie i cały czas mieszamy ( ja używam trzepaczki, trzeba cały czas pilnować sos, ponieważ bardzo łatwo się przypala ). Czekamy aż krem zacznie się gotować, w tym czasie w oddzielnym naczyniu roztapiamy masło. Krem powinien zacząć lekko gęstnieć, dodajemy do niego masło i podgrzewamy jeszcze 3 minuty. Ostatecznie gdy sos ma konsystencję kiślu, przekładamy go do słoiczków (po wystygnięciu jeszcze zgęstnieje). Można go przechowywać w lodówce do tygodnia. Z tej ilości składników wychodzą mi 3 malutkie słoiczki takie jak na zdjęciu.
  2. Serek homogenizowany wykładamy do miseczki, dodajemy jajko i szczyptę soli - roztrzepujemy widelcem. Do masy serowej dokładamy kolejno po 1 łyżce mąki, za każdym razem energicznie mieszamy. Ciasto musi mieć zwartą konsystencję (ciągnącą ale nie lejącą), na wrzącą osoloną wodę kładziemy je łyżką. Kluseczki są gotowe gdy tylko wypłyną na powierzchnię wody.
Na talerz wykładamy 2-3 łyżki schłodzonego lemon curd, na sos układamy kluseczki, posypujemy odrobiną skórki startej z cytryny. Świetne danie śniadaniowe!!!

Smacznego!!!
Basia

20 lutego 2014

turkey pina colada


Z racji tego że za oknem mile wygląda do mnie słońce i jeszcze bardziej podkręca we mnie pragnienie wakacji :)
Mam dla Was dzisiaj małą wariację na temat Pina Colady w wersji obiadowej :).
Najlepsza jak dotąd jaką udało mi się pić, to ta naszprycowana mlekiem w proszku i podkręcona prawdziwym świeżym pysznym ananasem - Kubo jak ja tęsknie za tobą!!!
Tymczasem byle do wakacji i taka moja własna "karaibska" wariacja :)

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 5-6 porcji


1/2 kg piersi z indyka
1 puszka mleka kokosowego

2 marchewki
2 gruszki
1/2 puszki ananasa
1 puszka brzoskwiń

1,5 cm czerwonej ostrej papryczki ( ale uwaga przed dodaniem należy zweryfikować ostrość samej papryczki i zdecydować ile będzie dla NAS odpowiednie)
1 laska wanilii

1 torebka ryżu jaśminowego (na 2 porcje)


masło, sól, pieprz, czerwona słodka papryka


A tak to się robi:
  1. Na  dużej głębokiej patelni rozgrzewamy ok. 3-4 łyżek masła i szklimy na nich marchewki pokrojone w cienkie słupki.
    Kiedy marchewka jest już miękka ale jędrna dodajemy pokrojone gruszki, ananasy a na końcu brzoskwinie. Owoce kroimy w dość grube kostki.
    Dusimy całość ok. 10 minut następnie dodajemy 1,5cm posiekanej drobniutko papryczki i zalewamy wszystko mlekiem kokosowym. Dusimy.
  2. Mięso kroimy w kostkę i podsmażamy na maśle, solimy, pieprzymy i doprawiamy ok. połową małej łyżeczki słodkiej papryki w proszku.
  3. Kiedy mięso jest już usmażone, przekładamy je do mleka (razem z powstałym pod nim sosem), dodajemy rozkrojoną i podzieloną na ok 2 cm kawałki laskę wanilii.
    Dusimy jeszcze ok 15 minut, tak aby zredukować nadmiar sosu.
    Jeśli po tym czasie sos jest zbyt rzadki można zagęścić go mąką.
  4. W tym czasie gotujemy ryż – świetnie sprawdzi się ryż jaśminowy. Gotujemy zgodnie z wytycznymi producenta w lekko osolonej wodzie.
  5. Na koniec sprawdzamy smak – w zależności od smaku owoców, istnieje konieczność doprawienia sosu solą.
Do miseczki wkładamy pół torebki ryżu, na środek wykładamy sos.

Latem polecam Wam wypróbować tą potrawę na świeżych, pysznych, dojrzałych owocach !!!
zwłaszcza z mango!!!

Smacznego!!!
Basia

18 lutego 2014

royal heaven


Inspiracją do napisania tego postu było wiele czynników. Po pierwsze szalone pragnienie wiosny, po drugie przebłyski tego wielkiego błękitu w oknie, szaleństwo „baby blue” w modzie a po wtóre obłoczne szaleństwa zakupowe pewnej świeżo upieczonej gospodyni domowej ;).
Tak więc dzisiaj będzie o błękicie szeroko pojętym :)

Nie od wczoraj uwielbiam morze :), nie zawsze można się wyrwać z miasta i popędzić w fale niebiańskości. Jak wiecie w myśl przysłowia „szewc bez butów chodzi” moje singlowe mieszkanie jeszcze na studiach padało ofiarą szalonych pomysłów i pragnień chwili, najczęściej realizowanych metodami chałupniczymi. Niestety nie mam zdjęcia fali turkusów które zaraz po zbudzeniu wyczarowałam z wielkim zacięciem gąbką kuchenną i miksem dwóch barwników ( niebieskiego i zielonego - na bazie białej farby akrylowej – to dla innych zapaleńców, gdyby ktoś był zainteresowany produkcją :)). Pięć metrów mojego prywatnego nieba na ścianie mojej własnej sypialni !!! :) pełen odlot biorąc pod uwagę jak ciężko pracowałam wcześniej nad doprowadzeniem ścian do super bieli :).

Kto nie lubi koloru niebieskiego?! Jest to chyba jedna z nielicznych barw o tak szerokim spektrum odcieni, od głębokiego granatu, przez turkusy po lekkie i subtelne błękity (i to właśnie zaserwowałam sobie na ścianie parę lat temu).

Ja dziś stawiam na morską jednolitą ścianę w sypialni, lekko podkręconą bielonym dębem i szarościami. Dla równowagi mocnej ściany, dodałam techniczne kinkiety nad łóżkiem, których kable mają dwa odcienie turkusowy i morski. Dominującą morską ścianę dodatkowo podkreśla bogaty w intensywne barwy obraz który przywieźliśmy sobie z Havany.





Osobiście jestem zwolenniczką konkretów i wolała bym zobaczyć we wnętrzu sofę w kolorze głębokiej morskiej barwy, czy lekkie błękitne ściany, niż kilka dodatków w tych kolorach, ale w ryzach smaku wszystko jest możliwe.




Odcienie niebieskiego stanowią doskonałe tło również dla innych barw, w zależności od efektu jaki chcemy osiągnąć, wiele wnętrz w stylu „pop art” będzie bazowało na połączeniach sił natury, słonecznego żółtego i turkusu.


Generalnie uważam że blue daje nam we wnętrzach bardzo dużo oddechu, świeżości, przestrzeni.
Z czym łączyć jasnoniebieskie odcienie - z jasnymi beżami, średnio wysyconymi szarościami (uwaga szary szaremu nie równy ale o tym jeszcze kiedyś napiszę), grecką bielą, czy z o kilka tonów ciemniejszą barwą niebieskiego. Odważnym należało by zostawić kontrasty :)



W przypadku wysyconych barw takich jak ultramaryna, szafir, czy ciemny morski, najwrażliwiej wygląda oddawanie im pierwszego pola, usuwanie konkurencji :), chyba że zależy nam na masywniejszym, cięższym klimacie, wtedy możemy pogrążać się w trudniejszych barwach, jednak tylko pod warunkiem że nasze pomieszczenia mają co najmniej trzy metry wysokości i minimum 30 m2 lub są pięknym loftem.


Istnieje również możliwość miksowania kolorów ale tutaj tym bardziej należało by stawiać na akcenty w postaci pierwszoplanowych bohaterów i delikatnego tła.


Gra kolorem niebieskim daje dużo satysfakcji, w zależności od barw towarzyszących, oświetlenia czy charakteru, możemy niebieskości ocieplać lub ochładzać. Szalenie plastyczna barwa i jakże niebiańska :)

Udanej zabawy!!!
Basia

tune for tuna


Dziś miałam wielką ochotę na rybę, wybór padł na tuńczyka. Co prawda w planach był łosoś i szpinak, ale ponieważ nie udało mi się kupić fajnego kawałka łososia wybrałam steki z tuńczyka. Dodatki są troszkę eksperymentalną wersją dipu "humus" i surowej marchewki. Tutaj humus podkręcony fasolą, a marchewka glazurowana miodem :) 

Skład:
* podane ilości pozwalają na przyrządzenie 4 porcji

4 steki z tuńczyka (każdy po 150-200g)

4 średniej wielkości marchewki

1 puszka ciecierzycy
1 puszka białej fasoli
1 mała puszka czerwonej fasoli

1/2 cebuli
gałązka pomidorków koktajlowych ( ok 15 sztuk)
2 ząbki czosnku

masło (do glazurowania marchewki i szklenia cebulki)
2 ząbki czosnku
1 łyżka miodu
sól, pieprz, słodka papryka, oliwa z oliwek
zielenina dla ożywienia talerza ( lepiej wyglądała by roszponka ;) )



A tak to się robi:
1. Tuńczyka dokładnie myjemy i osuszamy ściereczką. Każdą stronę solimy i pieprzymy, układamy w naczyniu, następnie skrapiamy sokiem z połowy cytryny i dodajemy skórkę otartą z połowy cytryny. Odstawiamy na ok. 40 minut. Smażymy na patelni grillowej lub zwykłej na niewielkiej ilości oliwy tak, aby lekko zarumienić tuńczyka z wierzchu.




2. Marchewki myjemy i obieramy, a następnie kroimy w słupki. Na głębokiej patelni rozgrzewamy ok. 4 łyżek masła wrzucamy marchewkowe słupki i dusimy na małym ogniu. Lekko solimy i pieprzymy, po ok. 15 minutach dokładamy 1 łyżkę miodu (ja użyłam gryczanego) i zostawiamy jeszcze na ogniu na 5 minut.



3. Ciecierzycę i fasolę płuczemy na durszlaku i wrzucamy do garnka. Podgrzewamy na niewielkim ogniu, dodajemy pokrojony w kosteczkę czosnek, dwa chlusty oliwy i sok z połowy cytryny. Lekko solimy, a gdy wszystkie składniki są odpowiednio podgrzane miksujemy je na puree.

4. Na patelni rozgrzewamy łyżkę masła i szklimy pokrojoną w drobną kosteczkę cebulę i czosnek. Dodajemy pokrojone na pół pomidorki koktajlowe, sól, pieprz i pół łyżeczki papryki słodkiej. Czekamy aż pomidorki utworzą konsystencję "grubego" sosu.

Na środek talerza wykładamy dwie łyżki puree z ciecierzycy, na nim układamy stek z tuńczyka. Marchewkowe słupki układamy obok puree. Na stek kładziemy łyżkę sosu pomidorowego i posypujemy zieleniną.

Smacznego!!!
Basia




11 lutego 2014

Batman and our relationship

Blog ten powstał z szeroko pojętej miłości do świata, pięknych rzeczy, pysznego jedzenia i wspaniałych miejsc, nie tylko tych dzikich i nieodkrytych, ale również tych ekstremalnie zurbanizowanych.

O czym będzie? Głównie o tym, co zrobić, aby być Batmanem swojego małego świata, ale również o tym jak odkrywać piękno i czerpać z tego radość.


Kim jestem Ja? Urodziłam się w czasie, gdy jedzenie było na kartki, a każde dziecko wbrew własnej woli wcinało tran :) a mimo to było najszczęśliwsze pod słońcem.
  
film: "Nie lubię poniedziałku", zdjęcie: www.fototeka.fn.org.pl

Po wielu latach, gdy minął okres, w którym pragnęłam zostać kosmonautą, ostatecznie wybrałam zawód architekta. Prawdopodobnie powinnam od tego zacząć, ponieważ bliżej mi do określenia architekt niż człowiek. Dlaczego? Nie widziałam siebie jako księgowej, lekarza, czy nauczyciela – mimo że darzę te zawody wielkim szacunkiem – po prostu całe życie wszystko paliło mi się w rękach i postanowiłam dać temu upust :) nie wspominając o tym że od literki „A” zaczyna się każdy poradnik maturzysty.

I oto jestem JA, kilka lat pracy zawodowej sprawiło, że chciałabym dzielić się z innymi moim postrzeganiem piękna – niektórzy pewnie nazwą to obciachem :) ale dla mnie najważniejsze jest być sobą i jeśli masz ochotę być księżniczką w tiulowej halce w wieku 40lat … świat stoi przed Tobą otworem :)

Kim jest Batman? Batman jest zawsze obok, jesteśmy w formalnym związku już niemalże rok :) Batman jest moją oazą spokoju, słodką równowagą :)


Miejmy więc nadzieję, że Batman będzie dbał o moją powściągliwość :) i łagodził skróty myślowe mojego ego :)
Basia